Strona główna | FilozofiaLiryka | komentarze różne | GaleriaInformatyka |     | O Fizykon.orgu

Dział komentarzy i recenzji

Recenzje wydawnicze

Słowa kluczowe - Wiesław Babik

Filozofia (w) fizyce - Jarosław Kukowski

Epistemologia - Jan Woleński

Komentarze o szkole i edukacji

Komentarze związane z etyką i psychylogią

Komentarze polityczne 

Komentarze o mediach  

 

Filozofia
Dłuższe opracowanie

O pojęciu prawdy

Fundamentalizm i libertynizm

Mrzonki ateizmu

Opowiastki filozofujące

Krótkie myśli

Komentarze

O myśleniu twórczym

Liryka
Liryka fizyka

 

Droga życia

Przestrzeń

 

Blogi różne

Dlaczego wolne oprogramowanie...

Komentarze związane z etyką i psychologią

Komentarze o szkole i edukacji

 

O myśleniu twórczym

Ten rozdział jest poświęcony myśleniu. W szczególności myśleniu twórczemu. Ponieważ serwer zapisuje ciągi jakie są wyszukiwane przez odwiedzających te strony, zorientowałem się, że jakaś grupa czytelników "podejrzewa" mnie o zainteresowanie tą tematyką. Jest to prawda - temat ten jest bardzo bliski autorowi witryny.
Dlatego będą pojawiały się tu dywagacje o różnym charakterze, ale zawsze związane jednym temat - myślenia kreatywnego. Póki co jest to rozdział dość mało uporządkowany - takie dość luźne eseje. W przyszłości, mam nadzieję, że powstanie tu jakaś spójna całość tekstów porządnie zajmujących się tym tematem.

Spis treści

Potęga małych błędów - wyjaśnienie, kiedy drobne błędy rozumowania stają się głównymi błędami
Pochwała bałaganu
- będzie nie tylko pochwała, ale dość ogólne rozważania na temat bałaganu twórczego, oraz konieczności zapewniania sobie porządku w zasobach informacyjnych i materialnych.
Twórczość myślenia, czyli jak stawiamy problemy? - to dość stary esej i chyba nie jakoś bardzo odkrywczy. Raczej standardowy. Ale myślę, że dla osób dopiero stykających się z problematyką może być użyteczny.

Co to znaczy rozumieć? - czyli o dwóch znaczeniach słowa

Autor tego artykułu, jak i całej witryny zajmował się (i zajmuje) nauczaniem fizyki. To trudna dziedzina - trzeba skłonić umysły młodych ludzi, do wzniesienia się na wyżyny ich możliwości, wyzwolić umiejętności, które w typowych życiowych sytuacjach są jakby uśpione. Trzeba spowodować, aby uczeń zrozumiał trudne zagadnienia powstałe w umysłach geniuszy. Ale co to jest rozumienie?

Dzisiejsza psychologia nie potrafi jeszcze jednoznacznie opisać fenomenu rozumienia. Wydaje się, że sporo wniosą do sprawy eksperymenty z komputerami i sztuczną inteligencją. W tych krótkich rozdziałach nie będę więc podchodził do spraw naukowo, raczej skupię się na kilku mitach związanych z rozumieniem. Kanwą do tych rozważań często będzie uczenie się w fizyki w szkole. Oto jeden przykład:

Typowa sytuacja

Typową dla ucznia słuchającego wywodów nauczyciela w szkole, jest sytuacja następująca - uczeń wysłuchał wykładu, przeczytał rozdział w książce i stwierdził, że "zrozumiał". 
Po jakimś czasie przychodzi klasówka i...
...kicha - ocena niedostateczna. Dlaczego? - przecież "zrozumiał"...

Rozumieć drugiego człowieka, a rozumieć zagadnienia nauki

To co podkładamy pod termin "zrozumieć" jest w istocie bardzo złożone. A do tego jeszcze konkurują tu różne (często sprzeczne) ujęcia. 

Bo np. "rozumienie" co innego znaczy w relacjach między ludźmi, a co innego w nauczaniu przedmiotów ścisłych. 
Gdy mówimy : "rozumiem Kaśkę, że tak się denerwuje przed egzaminem", myślimy o innego rodzaju aktywności naszego umysłu, niż gdy mówimy "rozumiem jak się dodaje ułamki dziesiętne". 
W pierwszym przypadku chodzi o pewien rodzaj emocjonalnej akceptacji, identyfikowanie się (choćby tylko częściowe) z sytuacją Kaśki. Jeszcze inaczej - czujemy że gdzieś w nas tkwi podobieństwo w traktowaniu problemu egzaminu i przynajmniej częściowo spotkaliśmy się z podobnym uczuciem.
Co innego jest z dodawaniem ułamków - tutaj "rozumieć" oznacza umiejętność radzenia sobie z problemem, lub zastosowania procedur w praktycznych zastosowaniach.

Te dwa "rozumienia" dość często ze sobą konkurują w ocenie naszej sytuacji. Szczególnie w umysłach osób nastawionych na kontakty osobowe. Im trudno jest pojąć fakt, że tu:
  Sama akceptacja dla słów nauczyciela właściwie nie ma tu nic do rzeczy! 
Można nawet nauczyciela nie akceptować, a całą koncepcją uważać za chybioną. Jednak jeśli umiemy stosować odpowiednie procedury, to rozumiemy problem. Zrozumieć w znaczeniu uczenia się przedmiotów ścisłych, oznacza przetrzeć nowe ścieżki dla naszego umysłu, wybudować w nim nowe rodzaje filtrów spostrzegania, nowe umiejętności łączenia elementów.

 

 

Potęga małych błędów 

Człowiek ma tendencję do lekceważenia rzeczy, które rzadko dają o sobie znać. Wydaje się, że to oczywiste - błędy być muszą, więc "trzeba" skupić się na tym co najważniejsze, najczęściej występujące. A jednak...

Załóżmy, że popełniamy jeden błąd, który ujawnia się tylko w 2% przypadków - raz na 50 zdarzeń. 
Większość powie: to bzdura, nie warto się takim drobiazgiem zajmować i można go zlekceważyć.

Jednak w statystyce życiowych problemów sytuacja wygląda zupełnie inaczej!

Bo owe 98% poprawnych decyzji, zachowań wpasuje się nam dobrze, logicznie w nasze życie. A to co poprawnie funkcjonuje, nie jest zauważane, szybko staje się "oczywiste". Załóżmy, że w życiu nastąpiło 1000 zdarzeń, w których mógł wystąpić ów błąd (który zdarza się raz na 50 przypadków). Mamy więc taką statystykę:

980 zdarzeń zaszło poprawnie - jednak najczęściej nawet tego nie zauważyliśmy, bo jak coś idzie dobrze, to zazwyczaj bez zastanowienia realizujemy następne działania
20 zdarzeń - był błąd - sytuacje wątpliwe. Ale 20 poważnych błędów w życiu, to może być problem kolosalny.

Mówiąc jeszcze inaczej - wszystkie sytuacje wątpliwe związane są z błędem, który występuje tak rzadko, a więc 100% problemów wynikło z tego drobnego zlekceważenia.

Oczywiście wniosek ten nie oznacza, że teraz powinniśmy w każdej sytuacji drobiazgowo rozpatrywać wszystkie możliwe błędy (nawet te, zdarzające się raz na milion). Tego rodzaju postulat byłby nierealny - wszak dysponujemy ograniczonymi możliwościami czasowymi, umysłowymi itp.
Chodzi tu o inną sprawę - o uświadomienie sobie znaczenia takich drobnych błędów w sytuacjach często się powtarzających. Bo ów błąd 2%, jeśli ma związek z decyzją podejmowaną bardzo rzadko, może się w ogóle nie ujawnić. Jednak ten sam procent błędu związany z częstym zdarzeniem, ujawni się niemal na pewno! A do tego bardzo często to właśnie błąd będzie zauważony, a fakt że 2 98% przypadków błąd nie wystąpił, wyda się nieistotny.

Nieraz autorowi tego tekstu przychodziło spotkać się z następującym argumentem - po co mam się uczyć czegoś, skoro jest małą szansa, że to wykorzystam " w życiu"? 
Jednak?...
Mając tę świadomość można będzie skuteczniej zaplanować nasze działania w świecie i ustrzec się jakiejś części porażek. Ale dodatkowo chodzi tu też o postawę pewnej pokory wobec rzeczywistości, o psychiczne pochylenie się nad tym co "teoretycznie" nieważne, rzadkie, o gotowość do zajęcia się sprawami marginalnymi.
Dlatego dobry lekarz, gdy ma postawić szybką diagnozę, nie próbuje jej z początku szukać w rzadkich chorobach o podobnych symptomach. Jednak tym się właśnie różni dobry lekarz, od kiepskiego, że choć ten kiepski też wyleczy w większości przypadków, to jednak może zaszkodzić w przypadkach szczególnych. Dobry lekarz, dzięki swej wiedzy, gdy widzi, że w toku leczenia standardowe metody zawodzą, ma szansę rozważyć ten wyjątkowy przypadek.
Podobnie jest z nauką języków obcych - podobno 10% słów w danym języku wystarcza do zapisania 90% tekstu w tymże języku. Jednak żeby znać w miarę dobrze język trzeba by znać kilka razy więcej niż owe 10% (np. 60% - 70% słów). Bo choć pozostałe słowa występują rzadziej, to okazuje się, że ich znajomość jest za to KLUCZOWA. Wyobraźmy sobie np. że znamy najczęściej używane słowa - będą to spójniki, przyimki, przysłówki - jest ich niewiele, a w zdaniach pojawiają się często. Jednak absolutnie nie wystarczają do zrozumienia treści - treść wyznaczają właśnie te rzadsze słowa - rzeczowniki, czasowniki przymiotniki - często rzadko używane, choć decydujące dla sensu zdania. I właśnie to jest potęga prawdziwej wiedzy - przewaga mistrzów nad dyletantami. 

Uczymy się wielu rzeczy, których nie wykorzystamy nigdy, ale przecież NIE WIEMY KTÓRE WYKORZYSTAMY! Tak więc mając szeroką wiedzę do każdego naszego działania dołożymy tę, choćby nawet niewielką, ale jednak zauważalną przewagę poprawniejszej reakcji. A z racji tego, że w ciągu życia działań i zdarzeń mamy setki tysięcy, to nawet jeśli owa nadmiarowa wiedza sprawdzi się w jednym procencie, to już będą to tysiące lepszych decyzji, tysiące szans na lepsze życie. 

A poza tym...
Wiedza i mądrość są wartościami samymi w sobie. Nie tylko muszą być zawsze użyteczne. Wystarczy, że z nami są, że nas tworzą, że możemy się niemi cieszyć.

Niestety, większość ludzi o tym zapomina i traktują świat na zasadzie "wszystko, albo nic", a do tego są nastawieni mocno pragmatycznie - skupiają się wyłącznie na tym co "najważniejsze", nie dając sobie nawet szansy na to lepsze zadziałanie w tym, co wcześniej czy później (statystycznie), i tak musi się zdarzyć 
(niektórzy lekarze niestety - też...).

 

Pochwała bałaganu

Ten tytuł jest trochę przesadzony, bo w istocie nie tyle chcę bałagan chwalić co częściowo usprawiedliwić.

Ale wracając do rzeczy - większość ludzi piętnuje jednoznacznie bałagan jako objaw niechlujstwa, braku zorganizowania, nieefektywnej pracy. I pewno w typowych sytuacjach mają rację, bo jest wielu ludzi, którzy zamiast dobrze pracować nad określoną sprawą muszą poświęcać dużo uwagi na wyszukiwanie w otaczającym ich  bałaganie potrzebnych narzędzi, informacji itp. Gdyby ci ludzie poświęcili więcej czasu na zorganizowanie swojej przestrzeni do działania, zapewne ich praca przebiegałaby szybciej i lepiej. Jednak nie tyczy się to każdej pracy!

Wyjątkiem od reguły pracowania w porządku jest w bardzo wielu przypadkach praca twórcza. Oczywiście to nic nowego, skoro od dawna słyszy się o "twórczym bałaganie" czy czymś podobnie nazwanym. Ciekawsze jest jednak uświadomienie sobie dlaczego bałagan jest nieodzownym elementem twórczości. Tak właśnie! - to jest element nieodzowny (!!!), a wszystko wynika właśnie z faktu, że mamy do czynienia z twórczością!

Teraz wyjaśniam dlaczego.
Wszystko stanie się jasne, gdy uświadomimy sobie: czym naprawdę jest twórczość
- Twórczość jest to działalność wybiegająca poza to co znane i określone.

Przykład 1: matematyk tworzy nowe pojęcie - jeszcze nie jest doprecyzowane w jego umyśle - trochę łączy mu się z przekształceniami geometrycznymi, a trochę z teorią liczb; do tego dostrzega wyraźne powiązania tej nowej myśli z teorią grup. Efekt - ów matematyk nie potrafi jeszcze zaklasyfikować swojej teorii, nie potrafi umieścić jej w "szufladce" idei, że np. to będzie nowe twierdzenie w teorii liczb...

Przykład 2. Architekt ma zaprojektować zespół parkowy. Ślęczy nad ogromną makietą przedstawiającą rzeźbę terenu, budynki drzewa. Krzyczy do swojego asystenta:
- i przynieś mi jeszcze tych plastikowych drzewek i jeden średni domek z tektury...
Asystent przynosi i pyta:
- nie wiem gdzie to postawić? tutaj, czy na regale?
Architekt bierze pospiesznie jeden model drzewa i mówi:
- walnij to gdziekolwiek! Teraz nie mam czasu się nad tym zastanawiać!
I dalej ów architekt gania wokoło makiety, patrzy z góry, z boku, wyobraża sobie jak to będzie wyglądać w rzeczywistości. Przestawia modele drzew, domów, mostków nad strumykami.

Wydaje mi się, że te dwa przykłady wystarczającą ilustrują istotne elementy pracy twórczej i bałaganu z nią związanego, ale przede wszystkim zwracają uwagę na fakt będący istotą porządkowania:

Porządkowanie oznacza dopasowywanie elementów do jakiejś JUŻ ISTNIEJĄCEJ struktury.

A jeśli jeszcze owa struktura jeszcze nie powstała? (a właśnie stworzenie takiej logicznej i adekwatnej do istoty problemu struktury jest bardzo często celem pracy twórczej)
- jeśli jeszcze nie mamy struktury, to nie ma sensu próbować dopasowywać elementy do czegoś, czego nie ma! Inaczej mówiąc porządkowanie na siłę rzeczy w sytuacji, gdy nie jest znany rozsądny sposób ich porządkowania oznacza robotę na próżno, a często nawet destrukcyjną, bo się uszereguje wszystko na mylny sposób. Np. gdyby asystent, chciał na siłę jednak uporządkować przynoszone elementy i poumieszczał je w pudłach metodą wg koloru - to pewnie okazałoby się, że architektowi trudno jest znaleźć odpowiedni tekturowy domek, ...bo właśnie w danym momencie kluczową sprawą w tej kompozycji jest wielkość i kształt domku, a nie kolor. Z drugiej strony w innej sytuacji tenże kolor może mieć ważne znaczenie - ale asystent tego nie wie z góry (z resztą i architekt też tego wcześniej nie wie, bo on ciągle dopasowuje te elementy, zmienia koncepcję, wątki myślenia itp.). W takiej sytuacji zmuszanie architekta do robienia porządku w przynoszonych elementach (załóżmy, że jest to widzimisię jakiegoś jego wyimaginowanego szefa - maniaka porządku w pracy), będzie robotą na próżno, robotą, która spowoduje, że wiele dobrych pomysłów architektowi "ucieknie", gdy ten będzie się musiał koncentrować na nieistotnych sprawach.

I tu jednocześnie dochodzimy do kolejnego ważnego elementu pracy twórczej:

Praca twórcza wymaga ogromnego zaangażowania i koncentracji.

Jeśli ktoś rzeczywiście jest zaangażowany twórczo, to dodawanie ciężaru porządkowania na bieżąco stanowiska pracy bardzo często niweczy wysiłki poradzenia sobie z materią niepełnych informacji, opornych brył przedmiotów, niedostatków wyobraźni itp...

Bo:
Porządkowanie samo w sobie JEST PRACĄ i konkuruje o zasoby z pracą zasadniczą.

Pozwolę sobie podsumować przedstawione wyżej rozważania dotyczące porządku:
Wbrew mniemaniu wielu porządek nie jest wartością samą w sobie - on, czy praca nad nad jego stworzeniem wpisują się w całość działań nad problemem. Jest wiele sytuacji, w których porządek znacznie ułatwia pracę, są takie w których jest niezbędny, jednak istnieje również cała klasa działań, w których porządkowanie jest robotą zbędną, a nawet szkodliwą. O stopniu uporządkowania w danej sytuacji powinna decydować ekonomia działania, a nie z góry narzucony sztywny wzorzec, jakim nas raczą niedowarzeni poprawiacze świata.

Podam tu jeden, moim zdaniem bardzo wymowny, przykład. W astronomii stosuje się oznaczenia dla typów gwiazd. Każdemu typowi przyporządkowana jest litera. Najważniejsze typy to: O B A F G K M - w tej kolejności jak je napisałem porządek jest najbardziej logiczny ze względu na widmo światła danej gwiazdy. Oczywiście rzuca się w oczy dziwne "poszatkowanie" tych typów. Przecież logicznie byłoby je oznaczyć kolejnymi literami alfabetu, czyli A B C D ... I tak właśnie na początku zrobiono!
Na początku, gdy astronomowie zbierali dane o gwiazdach nadawano typom nazwy zgodne z jakąś tam logiką. Tylko  że w miarę wzrostu wiedzy okazywało się, że pewne typy powinny zmienić swój "szczebelek" w hierarchii, niektóre okazywały się niepotrzebne i np. kilka typów zostało scalone w jeden, inne dodane. I wyszło ostatecznie  - tak jako to napisano - w dość dziwnej kolejności.

I jeszcze jedna uwaga. Gdy pisałem o twórczości przedstawiałem przykłady pracy twórczej dość wysokiego lotu - matematyka (może genialnego), architekta pracującego nad dużym projektem (a więc zapewne już dobrego architekta). Jednak były to tylko przykłady, a zjawisko twórczości ma swoje znacznie mniej szumne, choć za to o wiele częstsze wydania - dziecko pracujące nad rysunkiem do szkoły (pracujące całym sobą - językiem "śledzącym" ruch pędzelka, oczami wlepionymi w namalowany bohomaz, ciałem, które całe podąża za myślą i ruchem ręki), maturzysta piszący swoje wypracowanie, czy krawcowa próbująca dopasować krój sukni do opasłych kształtów klientki. 

Nieraz widzę, jak przesadnie "porządniccy" traktują małe dzieci - gdy one coś rysują kredkami i na bieżąco starają się poprawiać, modyfikować swój pomysł, oni "poprawiają" i strofują:
- ale tę kredkę to włóż porządnie do pudełka! Nie rób bałaganu!
Dziecko posłuszne zajmuje się więc co chwila układaniem kredek, a przy okazji...
...zapomina co miało narysować, albo poprawić w rysunku. 
W ten sposób porządkowanie niweczy główny cel działalności - zrobienie dobrego rysunku. Ostatecznie jakiś rysunek z tego wyjdzie i pewnie "poprawiacze" uznają, że jest dobry, a oni pomogli w organizacji pracy. Tymczasem tylko przeszkadzali, a rysunek byłby lepszy bez ich namolnych uwag.
A przecież w każdej sytuacji porządek, lub jego brak powinny wynikać z ekonomii wysiłku i zasobów do pracy.

No i jeszcze wniosek końcowy:
Myślę, że jest on oczywisty: porządek (ani tym bardziej bałagan) nie powinny być żadną nadrzędną zasadą związaną z pracą, twórczością. Są sytuacje, gdy jest on niezbędny do efektywnego działania, ale są również sytuacje, gdy imperatyw porządku pochłania znaczenie więcej wysiłku i ogólnie zasobów, niż korzyści które przynosi. Jeszcze inaczej mówiąc:
Każdy rodzaj działalności ma swój optymalny poziom porządku, który zapewnia optymalną efektywność - odejście od tego optimum w dowolną stronę jedynie zaszkodzi sprawie. 

 

 

Twórczość myślenia, czyli jak stawiamy problemy? 

Dla potrzeb podywagowania pozwolę sobie podzielić ludzi na trzy główne poziomy pod kątem umiejętności myślenia twórczego.

1. Poziom myślenia odtwórczo - emocjonalny.
Ten poziom charakteryzuje się operowaniem wyłącznie na gołych faktach i prostych ich konsekwencjach, oraz unikaniem głębszych ich interpretacji.
Przykłady faktów, które zaliczam do tego poziomu:

Kowalski ma fiata, a Wiśniewski Forda.
Ela tydzień temu zalała sobie sukienkę rosołem...

Teoretycznie z tych faktów można wyciągnąć jakieś dalsze wnioski, lecz zdarza się to rzadko.

Przykłady problemów, które zaliczam do tego poziomu:

czy będzie jutro padało?
czy żona zdąży dziś ugotować obiad?

Ten poziom można umownie określić jako poziom intelektualny południowoamerykańskich seriali telewizyjnych.

 

2. Poziom techniczny
Jest to poziom pozwalający na twórcze myślenie, ale głównie w odniesieniu do spraw praktycznych. Działanie na tym poziomie wymaga najczęściej pewnej wiedzy i minimum inwencji, jednak nie jest wymagana szersza baza myślenia.

Przykłady faktów, które zaliczam do tego poziomu:

przyspieszenie spadających nie zależy od masy, dopóki nie uwzględniamy oporu powietrza.
jest kilka sposobów konserwowania produktów żywnościowych. Ich podstawą jest niedopuszczenie do rozwoju bakterii gnilnych i wytwarzających toksyny niebezpieczne dla zdrowia spożywającego produkt.

Przykłady problemów, które zaliczam do tego poziomu:

Jaką moc powinien mieć samochód, aby był bezpieczny przy wyprzedzaniu z szybkością 90 km/h?
Czy warto inwestować w obligacje?

Ten poziom jest użyteczny w pracy zawodowej. Jednak moim zdaniem daleko mu do tego, co sam określam jako pełną twórczość.

 

3. Poziom strukturalny myślenia twórczego.  
Jest to poziom, który w istotny sposób ubogaca osobowość człowieka. Charakteryzuje się myśleniem problemowym, często abstrakcyjnym, sporą niezależnością od uczuć (ale wcale nie absolutnym dystansowaniem się od nich, lecz uwzględnianiem ich wpływu na myślenie) i umiejętnością wykorzystania wiedzy w różnych sytuacjach z pozoru ze sobą niezwiązanych.

Przykłady faktów z tego poziomu:

inteligencja emocjonalna jest koniecznym warunkiem wykorzystania w życiu zwykłej inteligencji operacyjnej, technicznej. Jednak zarówno poprawne rozdzielenie obu pojęć, jak i współdziałanie obu rodzajów inteligencji wymaga doświadczenia życiowego i dojrzałości.
rzeczywiste wprowadzanie technologii informatycznych do zarządzania firmą powoduje często bardzo silne napięcia i opór wśród kadry, i najczęściej wymaga głębokiej restrukturyzacji całego przedsiębiorstwa we wszystkich aspektach jego funkcjonowania. Aby osiągnąć sukces na tym polu trzeba powiązać ze sobą skomplikowane zależności oddziaływania na ludzi oraz wykorzystania zdobyczy techniki.

Przykłady problemów (najczęściej są to tzw. problemy otwarte):

Co mnie skłoniło do pokłócenia się dzisiaj z żoną? Gdzie tkwi klucz do tak często powtarzających się irracjonalnych zachowań?
Dlaczego, mimo starań, nie potrafię efektywnie pracować? Co powinienem zmienić w swoim działaniu, a może głównie w swoim nastawieniu do pracy?
Jakie niebezpieczeństwa niesie ze sobą charakteryzowanie wartości pracownika za pomocą skali liczbowej? Czy rzeczywiście powinienem do końca zaakceptować wzorce ocen narzucane przez środowiska akademickie - bo może mój przypadek jest akurat wyraźnie odbiegający od sytuacji typowych?
Jaki wpływ na nasze aktualne kłopoty finansowe ma zła atmosfera wśród załogi? 

Poziom strukturalny jest najczęściej słabo dostępny dla osób operujących głównie na poziomach opisywanych wyżej. Posługuje się on inną hierarchią pojęć, innym użyciem słów i odcieniami znaczeniowymi. Tutaj bardzo często mamy do czynienia z określeniami wieloznacznymi. Dlatego dość często widać, że ktoś nie dorastający do wymiany myśli strukturalnych nie wie "o co chodzi"... Bo tutaj słowa stają się czymś więcej niż tylko wywołaniem prostych obiektów z pamięci - one żyją, budują treść, ewoluują. Na tym poziomie myślenia już nie słowa tworzą wiedzę, lecz pozawerbalne rozumienie rzeczy, które na bieżąco wybiera takie a nie inne słowa dla opisu tych rzeczy. Słowa u ludzi myślących naprawdę twórczo pełnią wiele nowych, niedostępnych na poprzednich poziomach funkcji - nieraz używane są aby pokazać subtelność jakiegoś zakresu znaczeniowego, nieraz wymagają silnego wczucia się się w intencje mówiącego. Na tym poziomie zatraca się granica między poezją, prozą, faktem a jego pojęciem - zamiast tego mamy żeglowanie po oceanie zrozumienia. Tu często nie ma sensu zadawanie prostych pytań "jak jest?", tylko trzeba zastanowić się np. "która z możliwych i dobrych interpretacji tego zdarzenia  ukazuje korzyści krótkofalowe, która średniofalowe, a które są związane z inwestycją na długie lata?" Myślenie na tym poziomie to rozważanie wielu aspektów sprawy na raz - tu nie ma prostych zysków i strat, raczej jest świadomy wybór jednej drogi kosztem drugiej (może też dobrej?). Jest to więc z jednej strony świat piękny i bogaty w znaczenia, ale z drugiej trudny i męczący.

Problemem dzisiejszych czasów jest rozwój technologii, który spycha na margines ludzi operujących na pierwszym poziomie. W zasadzie nie wiadomo komu będą oni potrzebni w sytuacji, gdy z pomocą maszyn jeden wykwalifikowany pracownik może wykonać robotę, którą kiedyś wykonywało np. 60 ludzi, a głupie czynności wykonuje automatycznie komputer. Tymczasem tego typu ludzi mamy, póki co, większość, a uczyć się i doskonalić oni za bardzo nie lubią. Jeśli dodamy do tego problemy złego kształcenia i wychowania, to przyszłość klasy ludzi czysto odtwórczych widać raczej w ciemnych barwach.

Ludzie z drugiego poziomu myślenia są potrzebni w gospodarce jako techniczni, a w życiu jako osoby praktyczne, a przez to wielce użyteczne. Dlatego jeszcze przez najbliższy czas będą miały one pracę i dobre perspektywy. Jednak wydaje mi się, że zbliża się "nowe", gdy coraz więcej czynności zostanie opanowanych przez komputery, standaryzacja i postęp technologiczny spowodują, że nie będzie potrzebna już tak bardzo wiedza techniczna i praktyczna, bo wszystko załatwią gotowe moduły i dopracowane procedury postępowania awaryjnego. Dlatego coraz trudniej będzie wybić się ponad przeciętność. I jeżeli człowiek z poziomu technicznego nie wzbije się choć trochę ponad swój zwykły styl myślenia, to prawdziwa kariera życiowa będzie dla niego zamknięta. Poza tym człowiek twórczy tylko na poziomie technicznym nie wyrasta swoją twórczością ponad poziom bardziej zaawansowanego programu heurystycznego. Wkrótce tego rodzaju ludzie mogą przestać być potrzebni.

Ludzie z trzeciego poziomu to najczęściej ludzie z wizją. Z jednej strony często odnoszą oni wielkie sukcesy, a z drugiej są szykanowani, bo są albo za mądrzy, albo niewystarczająco pokorni. Jednak trudno być pokornym, gdy na każdym kroku widzi się błędy tych, którzy tak bardzo chcieliby uchodzić za alfę i omegę. Jeżeli zaś prawdę, stanowiącą o rzeczywistym sensie naszego działania (a więc i istnienia) ceni się wyżej niż, opłacone kłamstwem czy poniżeniem uznanie, to trudno być akceptowanym w naszym nastawionym na pozór świecie. 
Jednak ludziom myślącym w pełni twórczo trudno jest wróżyć "sukces" rozumiany w obiegowych kryteriach - w rodzaju: sława, pieniądze. Tu sprawa jest bardziej skomplikowana, bo prawdziwa twórczość daje daleko posuniętą wolność od przeciętnego stawiania celów, od standardowego ustawiania kryteriów. 
Dlatego sukces "życiowy" tych ludzi wcale nie jest oczywisty. Wielu z nich nie zazna go nigdy. W największym stopniu zależy od ich inteligencji emocjonalnej i trochę od szczęścia. 
Wydaje mi się jednak, że jeżeli zaś aktualny rozwój świata się utrzyma, to tylko tacy ludzie będą naprawdę potrzebni - tylko oni będą w stanie ocenić złożone sytuacje, czy i podjąć właściwą decyzję. I długo komputery nie dorosną do ich poziomu, bo każdy taki człowiek to artysta swojej pracy i życia.
Bo faktem jest też, że człowiek twórczy (umiejętnie wykorzystany) może dać firmie ogromne korzyści - dzięki swoim umiejętnościom potrafi dostrzegać elementy decydujące o sukcesie, umie wpaść na niekonwencjonalne rozwiązania problemów, co w efekcie może spowodować, że firma wyskoczy daleko przed konkurencję. Jednak rzadko zarządy firm są zainteresowany zatrudnianiem ludzi twórczych - w końcu głównym motorem dostawania się na wyższe stanowiska jest najczęściej głównie ambicja, chęć władzy, wywyższenia się, a ta sama ambicja z drugiej strony skłania menedżera do unikania w swoim zawodowym otoczeniu osób zbyt "mądrych". Tymczasem większość osób twórczych wcale nie jest zagrożeniem dla pozycji menedżerów - najczęściej lubią oni swoją "działkę" w pracy i niekoniecznie odpowiada im awans na stanowisko zarządzającego - w końcu praca menedżera wcale nie jest łatwa i wymaga szczególnych predyspozycji psychicznych. A wielu ludzi twórczych jest jednocześnie mniej odpornych na stres, bardziej skupionych na celu pracy niż tworzeniu atmosfery ważności wokół własnej osoby (a trzeba przyznać, że ta atmosfera jest w pracy menedżera niezbędna). To powoduje, że wolą oni zajmować się tym, co ich cieszy i sprawia największą satysfakcję - tworzeniem nowych rzeczy, nowych idei, a nie walka o pozycję i pieniądze. Oczywiście też jakaś  grupa ambitnych ludzi twórczych i tacy chętnie "idą w dyrektory", jednak nie jest to grupa dominująca.