Strona główna | FilozofiaLiryka | komentarze różne | GaleriaInformatyka |     | O Fizykon.orgu

Dział komentarzy i recenzji

Recenzje wydawnicze

Słowa kluczowe - Wiesław Babik

Filozofia (w) fizyce - Jarosław Kukowski

Epistemologia - Jan Woleński

Komentarze o szkole i edukacji

Komentarze związane z etyką i psychylogią

Komentarze polityczne 

Komentarze o mediach  

 

Filozofia
Dłuższe opracowanie

O pojęciu prawdy

Fundamentalizm i libertynizm

Mrzonki ateizmu

Opowiastki filozofujące

Krótkie myśli

Komentarze

O myśleniu twórczym

Liryka
Liryka fizyka

 

Droga życia

Przestrzeń

 

Blogi różne

Dlaczego wolne oprogramowanie...

Komentarze związane z etyką i psychologią

Komentarze o szkole i edukacji

 

O miłości

Miłość jest ideą, której nie da się jasno określić. Czujemy ją (bądź nie umiemy odczuwać) jak ciepło, czy zapach, jednak nikt nie podał do tej pory w pełni doskonałego sposobu na odróżnienie miłości od innych uczuć, które nami rządzą.

Bo miłość jest jak człowiek, który jest jest jej gospodarzem - nosicielem. Dobry człowiek ma miłość szczodrą i łaskawą, zazdrośnikiem włada miłość pazerna, nudziarz kocha nudno, a głupiec robi swą miłością dużo szkód. Nie ma dwóch dokładnie takich samych miłości na świecie i nie ma miłości, która nie zmieniała by się w miarę tego jak zmienia się człowiek.

Jednak jest pewien rodzaj miłości wyższy nad inne miłości. To taka miłość bardziej "naprawdę", miłość do której zmierza wszystko co podąża ku doskonałości

naprawdę kochać kogoś, oznacza szanować go bez względu na to co się stanie; oznacza m.in. to, że będziemy godzić się na to, że może on działać niezgodnie z naszą wolą - odmawiając komuś wolności, zaprzeczamy temu, że jest ona OSOBĄ, a przez to sami swojej miłości odbieramy wartość, jako że zdegradowaliśmy obiekt tej miłości.
naprawdę kochać oznacza wyrzeczenie się części swojej autonomii, oznacza zgodę na zakłócenie swojej hierarchii ważności rzeczy - bo być może trzeba będzie poświęcić swój czas, energię, cierpienie dla tej innej osoby. Lecz poprzez te wyrzeczenia pokazujemy, że ta druga osoba stanowi dla nas WARTOŚĆ, ale tylko w ten sposób udowadniamy, że my potrafimy tę wartość nadać poprzez naszą autonomiczną ZGODĘ
miłość prawdziwa musi nieść w sobie radość wspólnoty i poszukiwanie kontaktu z drugą osobą - słowo miłość bierze się przecież stąd, że jest nam z tą osobą "miło". - są nieraz głoszone idee miłości absolutnie altruistycznej, bez żadnego osobistego motywu. Taka miłość jest wyłącznie miłością jednostronną i niepełną, bo tylko poprzez oczekiwanie czegoś dla siebie dajemy szansę tej drugiej osobie na współuczestniczenie w miłości.
prawdziwa miłość wymusza z naszej strony aktywność - bo przecież gdy się naprawdę kocha, wtedy nigdy nie dość bycia razem, bycia w większej przyjaźni i w lepszym porozumieniu. Więc będziemy szukać coraz to doskonalszych sposobów na miłość. Dlatego prawdziwa miłość niesie w sobie tęsknotę za doskonaleniem miłości i bycia razem.
kochać naprawdę oznacza poszukiwanie dobra dla drugiej osoby - bo DOBRO jest tym, co sprawia, że miłość wzrasta, w jego atmosferze osoba może ukazywać to, czym jest w istocie, a więc tym na czym nam zależy.

Kochać, jak z tego wynika, oznacza w pewnym sensie zatracać swoje JA. Ale czy mamy co zatracać? - czy ktoś potrafi powiedzieć co to jest jego JA? Przecież patrząc na to inaczej można powiedzieć, że poprzez oddanie części naszego JA zyskujemy poszerzenie tegoż JA o nowe JA tej drugiej osoby. Czy więcej na tym tracimy, czy zyskujemy? - nie ma tu odpowiedzi, bo nie wiemy co tracimy, i nie wiemy co zyskujemy. Jedno jednak jest pewne - będąc sami w wszechświecie stajemy się NIKIM, bo jest się zawsze WOBEC czegoś/kogoś.

Miłość jest też mechanizmem nadawania WARTOŚCI osobom. Jeśli coś kocham, to staje się to dla mnie ważne. W świecie, w którym wszystko jest nieważne, nie ma wartości - ani dla mnie, ani dla nikogo, bo ich nie ma w ogóle - w takim świecie nie ma tez prawdziwej miłości. Inaczej mówiąc człowiek, który nie daje z siebie wartości (nie buduje w sobie miłości, która jest jakby formą tej wartości), sam skazuje się na bycie wewnętrznie bezwartościowym. Być może dlatego, że miłość wymaga wartości, musimy nauczyć się tej prawdziwej wartości przez cierpienie.

Pogarda jest zaprzeczeniem miłości, bo odmawia ona osobie wartości. Pogarda dominuje w świecie przestępczym - pogarda: dla życia, dla uczuć, dla ludzkiej pracy, dla piękna. Dzięki pogardzie złoczyńca ma złudzenie wolności - bo już nie musi się troszczyć o to czy to co robi jest dobre. Jednak wraz z pogardą traci on głębszy sens życia - pozostaje mu jedynie zaspokajanie instynktownych potrzeb. W końcu jednak wydzielanie hormonów słabnie, zaspokajanie tych samych potrzeb nudzi się - człowiek wypala się. Można przedłużać ten stan wegetacji duchowej oszukiwaniem się w najróżniejszy sposób poprzez generowanie sztucznych wartości, jednak jest w naszym wnętrzu (przynajmniej u większości ludzi) jakaś nieusuwalna wrodzona świadomość prawdy, a ona nigdy nie da się oszukać...

Innym sposobem burzenia miłości jest nienawiść, która jest wynaturzeniem miłości i wynika z zaburzeń duchowych. Nienawiść jest łatwiejsza do realizacji niż miłość, bo opiera się na wrodzonym, prostym mechanizmie odwetu, który zaobserwować można u większości zwierząt. Dlatego, żeby pokonać nienawiść, trzeba wzbić się ponad naszą zwierzęcą naturę - a to wymaga dojrzałości i siły wewnętrznej.

Ktoś kiedyś powiedział:

prawie każdy się zastanawia "czy jestem kochany?"
mniej ludzi zastanawia się "co zrobić abym był kochany?"
ale jeszcze mniej ludzi zastanawia się nad tym "czy ja sam potrafię kochać?"

Ja chciałbym dodać tu kilka dodatkowych pytań:

czy wiem co to znaczy "kochać"?
czy kocha się tylko kogoś? - a może trzeba dzielić miłość do kogoś spoza nas dwojga?
czy miłość powinna być intensywna? - a może powinna być spokojna, ale bogata w treści?
czy fakt, że miłość się kończy, nie oznacza czasem tego, że nigdy jej naprawdę nie było?
jaki jest związek miłości z cierpieniem?
czy można kochać naprawdę, będąc absolutnie pozbawionym poczucia piękna?

daruję sobie resztę pytań, bo można ich tworzyć dużo...

Miłość, a seks

Dość często (szczególnie w systemach religijnych) przeciwstawia się seks "prawdziwej" altruistycznej miłości, która nic nie żąda, bezinteresownie cierpi i niczego osobistego nie oczekuje. Ja uważam, że miłość, która składa się niemal wyłącznie z poświęcenia, nie jest prawdziwą miłością. Jeżeli wszystko co robimy dla drugiej osoby wynika z tego, że "tak trzeba", "to jest obowiązek", "to się należy", lub dla nagrody w zaświatach, to w istocie nie kochamy tej osoby, tylko wypełniamy obowiązek i czcimy samo nasze poświęcanie się. Pięknie to wyjaśnia św. Paweł w swoim słynnym hymnie do miłości, gdzie wyraźnie stawia samą miłość ponad poświęcenie, cierpienie i wielkie dary nadprzyrodzone "...ale jeśli miłości bym nie miał - byłbym niczym..."

Miłość w pełnym znaczeniu tego słowa musi wiązać się z tęsknotą, pragnieniem, pożądaniem OSOBY i radością spotkania. I dobrze że jest na świecie seks, być może dla wielu jest to jedyne światełko wiodące do miłości, w której inna osoba jest czymś więcej niż konkurentem do pieniędzy, przestrzeni i powietrza... Dobrze też, że w jakimś przypadku nasza miłość jest nie tylko religijnym obowiązkiem.
Bo jeśli byłaby głównie obowiązkiem, to może lepiej byłoby dla świata i wszystkich ludzi, aby nie istnieli. Mieliby mniej problemu z tym życiem...

Jednak jak wszystko co jest w pewnym zakresie dobre, tak i seks może prowadzić człowieka do zaprzeczenia dobra i miłości. Dzieje się tak, gdy druga osoba jest traktowana instrumentalnie. A niestety - często seks staje się instrumentem nacisku na inne osoby, kolejną bronią w wymuszeniach szacunku, pieniędzy, posłuszeństwa.